niedziela, 22 listopada 2020

Wszystko ma swój cel

         Ludzie nie należą do zbyt cierpliwych. Chyba nawet najbardziej opanowany człowiek, w którymś momencie swojego życia miał po prostu dość czekania na znak od losu. Ciężko jest nam zaakceptować daną rzeczywistość, jeśli nie jest ona dokładnie taka, jakiej oczekujemy i nie do końca od nas zależy jej zmiana. Tak, co innego, kiedy to my już dawno powinniśmy się ruszyć i wziąć sprawy w swoje własne ręce. Są jednak sytuacje, w których nie jesteśmy w stanie nic zrobić. I mamy wrażenie, że nas los już nigdy się nie odmieni.

        Niedawno udało mi się przeczytać uroczą książkę dla dzieci, pt: "Heidi" autorstwa Joanny Spyri. Jest to opowieść o słodkiej, szwajcarskiej, osieroconej dziewczynce, która trafia pod opiekę swojego dziadka dziwaka mieszkającego wysoko na halach. Heidi od razu zakochuje się w górskim życiu, a swoją niewinną, dziecięcą miłością porusza serca dziadka, starszego od niej Piotrka i jego babci. 

        Ich cudowne życie przerywa jednak pojawienie się ciotki Heidi, damy i kobiety ułożonej. Pragnie zabrać dziewczynkę daleko, do Niemiec, żeby tam wychowywała się razem z Klarą - sparaliżowaną córką bogatego i dobrze urodzonego mężczyzny. Heidi nie chce jechać. Odchodzi z ciotką dopiero wtedy, gdy ta obiecuje jej, że będzie mogła kupić coś dobrego dla swoich bliskich i wróci wtedy, kiedy będzie chciała.

Tak się niestety nie dzieje.

        Heidi zostaje u Klary i chociaż dziewczynki bardzo szybko się zaprzyjaźniają, mała czuje się oszukana. Nie może wrócić do domu. Szwajcareczka wywraca życie w domu Klary do góry nogami. Wzbudza miłość u wielu osób, między innymi u babuni Klary, która uczy dziewczynkę czytać, pisać, modlić się.

        Heidi spędza u Klary wiele miesięcy. Chociaż jest szczęśliwa i zaopiekowana, coraz bardziej tęskni za halą, dziadkiem, domem. Dochodzi aż do tego, że coraz bardziej chudnie, staje się coraz smutniejsza i marnieje w oczach. W końcu lekarz oznajmia, że jedynym lekarstwem jest powrót do domu i tak się staje.

        Jest jedna ważna rzecz, o której chciałam napisać. Kiedy Heidi była w Niemczech, codziennie modliła się do Boga o powrót do domu. Jednak czas mijał, a ona wciąż była tutaj. Obraziła się więc i przestała modlić. Wtedy babunia wytłumaczyła jej, że Bóg ma zawsze plan. Trzeba Mu ufać, że wszystko będzie dobrze i że ona tu jest po coś.

        Kiedy Heidi wróciła na halę, zrozumiała, dlaczego musiała spędzić tam tyle czasu. Nauczyła się czytać, a więc mogła pójść do szkoły i codziennie czytać wiersze babci Piotrka. Tak bardzo zaprzyjaźniła się z rodziną Klary, że dostała od nich mnóstwo prezentów, nie tylko dla siebie, ale też dla najbliższych. Aż w końcu Klara przyjechała do niej w odwiedziny i stał się cud. Sparaliżowana dotąd od pasa w dół dziewczynka zaczęła chodzić. 

        Mimo że to tylko urocza książka dla dzieci ze szczęśliwym zakończeniem, niesie ze sobą wielką mądrość. Nasz świat goni. Wszystkie terminy są na wczoraj. Pniemy się coraz wyżej i wyżej, coraz szybciej. Dlatego gdy czegoś chcemy, chcemy tego teraz. Nie zawsze jest to jednak najlepsze wyjście. Każda sytuacja to lekcja. Może potrzebny nam jest właśnie ten czas, tu, gdzie jesteśmy, żeby nauczyć się czegoś bardzo ważnego, co przyda nam się później, kiedy już osiagniemy swój cel? Nigdy nic nie wiadomo. Trzeba tylko pamiętać, że wszystko jest po coś. :)

 

 Heidi - Spyri Johanna | Książka w Sklepie EMPIK.COM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz