poniedziałek, 23 sierpnia 2021

Największy wróg

    Tak, dawno mnie tu nie było, ale te wakacje zdecydowanie należą do szalonych. Jakiś czas temu wróciłam z warsztatów musicalowych. To był wspaniały tydzień, ale była jedna rzecz, która nie pozwalała przeżyć mi go dobrze. To była moja głowa. A właściwie to, co się w niej działo.

    Na warsztatach poznałam ludzi bardzo podobnych do mnie o zainteresowaniach artystycznych, dużych ambicjach i przede wszystkim kochających musical. Chociaż poznałam wielu cudownych ludzi, nie potrafiłam nie porównywać siebie z nimi. Podziwiałam ich ruchy w tańcu. Wiele osób lepiej radziło sobie z choreografią niż ja. Obserwowałam ich talenty wokalne i aktorskie i wciąż czułam się mała. Wciąż powtarzałam sobie, że nie mam z nimi szans. I nic nie potrafiłam z tym zrobić. Wiązało się to też z tym, że zaczęłam postrzegać innych uczestników jako swego rodzaju konkurencję. W końcu miejsca na uczelniach artystycznych chyba nie może starczyć dla nas wszystkich. I to wszystko wiązało się z dołkiem emocjonalnym, no bo dlaczego to ja miałabym być lepsza od nich? Przecież nic nie znaczę. Więc zamiast cieszyć się tym czasem, często użalałam się nad sobą.
    Jeden z uczestników podczas warsztatów powiedział słowa, które mocno mną wstrząsnęły. Nie przytoczę ich teraz, ale chodziło o to, że to, czym się otaczamy, może zmienić nasze życie, niestety również na gorsze, że to, co mamy w głowie wpływa na to, jak postrzegamy świat. W moim przypadku te słowa idealnie się sprawdziły. Wszystko gorzej mi szło, bo wciąż myślałam o tym, że jestem gorsza, że nie potrafię.
    Powoli zmieniałam swoje postrzeganie świata. Na pewno miały na to wpływ zajęcia i wspaniali prowadzący. Pewnie też rozmowy z ludźmi, kiedy zaczęłam rozumieć, że tak naprawdę więcej nas łączy niż dzieli. A również rozmowa ostatniego dnia z prowadzącą, która powiedziała, że kiedyś ona też płakała i też nie wiedziała, czy ma szansę. Może to brzmi banalnie, ale to dało mi nadzieję, że ciężką pracą można osiągnąć wszystko. Potrzeba tylko trochę czasu.
    Pracowaliśmy nad musicalem "Cats". Jednym z sekretów tytułowych kotów jest trzecie imię, którego nikomu nie zdradzają. Gdy zastanawiałam się nad swoim sekretnym imieniem, niemal od razu wiedziałam, że brzmi ono "Już niedługo". Potem jednak zastanawiałam się, dlaczego właśnie niedługo. Na co ja wciąż czekam? Dlaczego nie TERAZ? Rozpoczęłam walkę z moją głową. Odpuściłam i przestałam chcieć tańczyć idealnie. Zaczęłam tańczyć najlepiej jak potrafiłam. Przestałam się porównywać (a przynajmniej mocno próbowałam). Nie chcę konkurować z innymi uczestnikami. Chcę spotkać się z nimi na deskach teatru. Nie chcę mieć planów B, C, D czy Z. Mam plan A i zamierzam trzymać się go ze wszystkich sił. Pewnie nie raz będzie ciężko. Ale to był jeden z najlepszych tygodni w moim życiu i z uśmiechem na ustach wstałabym jutro i pracowała nad spektaklem od nowa. Będzie ciężko, ale nie poddam się. Prawda jest taka, że naszym wrogiem najczęściej nie są okoliczności czy inni ludzie, ale właśnie to, co się dzieje w naszej głowie. 


Dream wallpapers 1920x1200 desktop backgrounds

niedziela, 23 maja 2021

Co wybierasz?

        Wiele lat temu trafiłam w bibliotece na książkę "Dziewczyna z pomarańczami: Josteina Gaardera. Myślałam, że to zwykła młodzieżówka, jakich pełno na półkach, ale myliłam się. Ta książka wywarła ogromny wpływ na nastoletnią mnie, zmieniając wiele w moim postrzeganiu świata. Jakiś czas temu przypomniałam ją sobie i postanowiłam jeszcze raz ją przeczytać. Zastanawiałam się, jak tym razem, jako osoba dorosła na nią zareaguję. Cóż, powieść ponownie mną wstrząsnęła i chyba dawno nie wylałam tyle łez przy jakiejś książce.

        Jest to opowieść piętnastolatka Georga, który dostaje list od swojego zmarłego przed jedenastoma laty ojca. Opisuje on, jak poznał matkę chłopca. Powieść zawiera zarówno światopogląd Jana Olava, który dokładnie opisuje w liście do syna, jak i rozważania o życiu samego Georga, który ten list czyta. Pod koniec swojego listu Jan Olav opisał też swoje zmagania z chorobą i przede wszystkim swoje pożegnanie ze światem. Nie chciał umierać. Mało osób chce. Ale dla niego świat zawsze był magiczny, wyjątkowy. Odkąd poznał tytułową dziewczynę z pomarańczami, czuł, że żyje w pięknej bajce. Nie chciał jej zakończyć.

        Można by zadać sobie pytanie, po co w ogóle mężczyzna pisał do swojego syna taki list. Otóż, chciał mu zadać pewne ważne pytanie. Gdy żegnał się z życiem, zrozumiał, jak krótkie ono było. Tak, przeżywał wiele pięknych rzeczy, ale cóż z tego, skoro musiał to wszystko bezpowrotnie zostawić. I zastanowił się. Gdyby każdy z nas, dawno temu, zanim jeszcze narodził się świat, dostał wybór: może któregoś dnia się urodzić, w dowolnej epoce i w dowolnym kraju, może przeżyć swoje życie - krótsze lub dłuższe, ale zawsze niewystarczające, a potem musi zostawić to wszystko i odejść. Albo też może nigdy się nie urodzić. Jan Olav przed śmiercią zaczął wątpić w sens swojego życia. Zastanawiał się, czy nie wybrałby jednak, żeby nigdy się nie urodzić. Musiał jednak zadać to pytanie Georgowi, ponieważ bardzo istotnym skutkiem tego, że Jan Olav znalazł się na Ziemi, było to, że urodził się jego syn. Mężczyzna więc zadecydował, że jeśli chłopiec żałuje, że się urodził, to on także wolałby nigdy nie przyjść na świat. Jeśli jednak chłopiec wybrałby życie na Ziemi mimo wszystko, to on cieszy się i nie zamierza żałować, że tu się znalazł.

        Co byś wybrał/a? Tak, ktoś może powiedzieć, że to głupie, że przecież nikt nie ma wyboru. A jeśli jednak? Skąd wiesz, co się działo z Tobą przed narodzeniem? Może rzeczywiście zadecydowano za Ciebie. A jeśli nie? Jeśli sam wybrałeś/aś życie? Może zrobiłeś/aś to z jakiegoś powodu?

        Georg musiał poważnie zastanowić się nad odpowiedzią, kiedy jednak był gotowy, odpowiedział, że wybrałby życie na Ziemi. Pomimo trudów potrafi być ono niesamowite, zaskakujące i piękne. Wszystko się ze sobą łączy. Życie Jana Olava, choć krótkie, dało życie Georgowi. Jeśli tak o tym pomyśleć, gdyby któryś z Twoich rodziców, dziadków, nawet prapradziadków zdecydował, że nigdy nie chce się urodzić, nie przyszedłbyś/szłabyś na świat. A Ty, co wybierasz?


Dziewczyna z pomarańczami (206704) - Jostein Gaarder - Książka, streszczenie

niedziela, 16 maja 2021

Miłość to akompaniowanie

        Dzisiaj ponownie wracam do "Your lie in April". Ostatni post był dość długi, a ja chciałam napisać jeszcze jedną ważną rzecz w związku z tym anime.

Gdyby ktoś nie widział poprzedniego postu, odsyłam :)

http://wyslanniczkanadziei.blogspot.com/2021/05/myslisz-ze-uda-ci-sie-zapomniec.html 

        Kiedy Kousei dopiero rozpoczął swoją naukę gry na fortepianie, miał również swój pierwszy występ. Był wtedy przerażonym małym chłopcem, dla którego fortepian był o wiele za duży. Ale kiedy zaczął grać, zachwycił publiczność. Na widowni była czwórka dzieci w jego wieku, na które ten występ miał ogromny wpływ. Los całej czwórki później w mniejszym lub większym stopniu związał się z losem Arimy. Na podstawie tych czterech historii można powiedzieć o czterech rodzajach miłości, które wypływają z postawy ich bohaterów. Zaraz je wszystkie opiszę.

1. Tsubaki

Pin on Your Lie in April 

        Tsubaki, czyli najlepsza przyjaciółka Kouseia od dzieciństwa i jego sąsiadka. Osoba, która znała go najlepiej. Choć już wcześniej lubiła Arimę, myślę, że tamtego dnia stał się dla niej kimś wyjątkowym. Fortepian był jak jego głos, jego dopełnienie. Później, gdy Kousei ćwiczył coraz więcej, Tsubaki była zazdrosna o muzykę. Po śmierci matki chłopca, dziewczynka cały czas z nim była i choć miała świadomość, że jej przyjaciel nie jest sobą, cieszyła się, że ma go na wyłączność. Nie musiała obawiać się konkurencji, bo kto miałby zwrócić uwagę na takiego cichego okularnika? Choć wszyscy widzieli uczucie dziewczyny, ona udawała, że jest zupełnie inaczej. Wciąż nazywała Kouseia młodszym, denerwującym bratem. Kiedy odkryła swoje uczucia, było już za późno. Kousei zakochał się w Kaori. Przez jej zazdrość i wściekłość ich przyjaźń omal się nie rozpadła.

        Czasem myślimy, że ci, których kochamy, zawsze przy nas będą. Myślimy, że nie musimy się starać, bo bez względu na wszystko te osoby już do nas należą. To nieprawda. Nie można zatrzymać sobie kogoś na własność. Na końcu jednak Tsubaki zrozumiała swój błąd. Nie wiem, jak potoczyłyby się ich dalsze losy, myślę jednak, że Kousei też w końcu dostrzegłby w niej kogoś więcej niż przyjaciółkę. W końcu często to z przyjaźni rodzą się najpiękniejsze związki. Nie można jednak nigdy spocząć na laurach. ZAWSZE trzeba walczyć o drugą osobę.

2. Emi Igawa

 

 Shigatsu wa kimi no uso" Let It Ring (TV Episode 2014) - IMDb

       Kiedy Emi usłyszała grę Kouseia na tamtym koncercie, rozpłakała się. Nie dlatego, że gra była fatalna czy nudna, ale dlatego, że tak ją to poruszyło. Chociaż była zdolna i odnosiła sukcesy w wielu dziedzinach, tamtego dnia postanowiła tylko jedno: chce zostać pianistką. Ostro trenowała, żeby dorównać Arimie, a jej odwiecznym pragnieniem było, żeby ją zauważył, żeby stała się tak świetna, żeby musiał na nią spojrzeć. 

        Niektórzy myślą, że miłość łączy się z podziwem. Wierzą, że zasłużą na czyjeś uczucie tylko wtedy, jeśli okażą się go godni, jeśli wystarczająco zabłysną. Choć Kousei podziwiał grę Emi, nigdy nie stała się dla niego nikim więcej, bo też nigdy nie miał okazji jej poznać. Miłość nie może być utożsamiana z podziwianiem z daleka. Ona rodzi się tylko z bliższego kontaktu, z poznania swoich zalet, ale też wad.

3. Takeshi Aiza

 Aiza Takeshi (Shigatsu wa Kimi no Uso) | Shigatsu wa kimi, Shigatsu wa kimi  no uso, Kimi no uso

        Choć w  przypadku Takeshiego nie do końca można mówić o uczuciu do Arimy, to jednak jego pasję w dążeniu do pokonania chłopca można nazwać zarówno nienawiścią, jak i namiętnością. Takeshi był wyjątkowo niesfornym chłopcem, sprawiającym dużo problemów rodzicom, dlatego ci zapisali go na grę na fortepianie. Początkowo wydawało mu się to łatwizną, ale kiedy usłyszał grę Kouseia, zrozumiał, że to on jest prawdziwym bohaterem, skoro potrafi grać tak niesamowicie. Podziw Aizy przerodził się w obsesję, gdy na żadnym konkursie nie był w stanie pokonać Arimy. Szacunek i nienawiść całkowicie się zatarły, a jedynym celem chłopca stało się pokonanie rywala, przez co wielokrotnie ranił swoją młodszą siostrę.

        Miłość to nie rywalizacja. Nie można mówić w związku o wygranych czy przegranych. Miłość musi być oparta na wspólnych decyzjach, kompromisach i wspieraniu się we wszystkim.  Miłość nie może też zaślepiać człowieka. Nawet gdy kochamy, obok nas są inni ludzie: przyjaciele, rodzina, znajomi. Zaniedbywanie ich nie sprawi, że ta druga osoba bardziej nas pokocha. Sprawi natomiast, że będziemy bardzo samotni.

4. Kaori

 Your Lie In April / Shigatsu Wa Kimi No Uso - Kaori Miyazono Tapeta HD |  Tło | 1920x1080 | ID:858353 - Wallpaper Abyss

        Kaori, jako początkująca pianistka również była obecna na tamtym pierwszym występie Kouseia.  Tamtego dnia jej życie się zmieniło. Zaraz po występie pobiegła do rodziców i oznajmiła, że chce zacząć uczyć się gry na skrzypcach. Dlaczego? Żeby pewnego dnia Kousei Arima mógł jej akompaniować. Przez wiele lat żyła swoim zwykłym życiem, nie zapominając o swoim marzeniu. Kiedy okazało się, że chodzi do tego samego gimnazjum co Kousei, nie miała nawet odwagi zagadać. Kiedy zrozumiała, że nie zostało jej wiele czasu, musiała działać. Skłamała, że podoba jej się Watari, żeby wkraść się do paczki Kouseia. Dzięki temu w końcu mogła spełnić swoje największe marzenie i zagrać z nim na scenie. Kaori wyciągnęła chłopca z dołu, w którym wylądował po śmierci matki i zmusiła go do kontynuowania gry na fortepianie, czym odmieniła całe jego życie. Później, kiedy była w szpitalu, to Kousei stanowił dla niej oparcie i pocieszał ją w chwilach słabości. To właśnie chłopiec wlał w jej serce nadzieję, że jeszcze kiedyś zagra na skrzypcach i to dla niego chciała walczyć o życie.

        Miłość to akompaniowanie sobie, dopełnianie się w każdym możliwym aspekcie. Czasem trzeba pozwolić jednej osobie zabłysnąć, a czasem samemu jest się w centrum uwagi. Poza tym akompaniament to nic innego jak wsparcie, nieustanne bycie ze sobą i motywowanie się do dalszej pracy i do życia. Bo to właśnie sprawia miłość. Że pomimo wszelkich przeciwności, Ty wciąż chcesz żyć. A w walkę o życie włożysz cały swój wysiłek i wszystko to, czym jesteś. Dlaczego? Bo oddasz wszystko za trochę więcej czasu z osobą, którą kochasz.

niedziela, 9 maja 2021

Myślisz, że uda Ci się zapomnieć?

         Niedawno po raz kolejny obejrzałam niesamowite anime "Your lie in April". Wiem, że dla wielu osób sama forma anime jest nie do oglądania i są jej bardzo przeciwni. Jest to specyficzny serial rządzący się swoimi prawami i na co dzień go nie oglądam. "Your lie in April" jest wyjątkiem. To przejmująca i wzruszająca historia o miłości, pasji i śmierci, wszystko przeplatane przepiękną muzyką i klasycznymi utworami, między innymi Chopina.

        "Your lie in April" opowiada historię młodego pianisty Kouseia Arimy. Chłopiec, mimo zaledwie czternastu lat, ma trudną przeszłość. To matka uczyła go gry na fortepianie. Ich wspólna pasja do muzyki zmieniła się w koszmar, gdy mama Kouseia śmiertelnie zachorowała. Zaczęła zmuszać syna do regularnych i długich ćwiczeń gry na fortepianie, jednocześnie bijąc go, gdy coś mu nie wychodziło i znęcając się nad nim psychicznie. Wszystko po to, by nauczył się grać idealnie z nut, jak ludzki metronom. Tak, aby mógł utrzymać się z muzyki, kiedy ona odejdzie. Choć wszyscy widzieli w niej potwora, tylko mały Kousei wciąż ją kochał. Wierzył, że swoją grą może ją uzdrowić. W końcu jednak miarka się przebrała. Arima w napadzie złości powiedział, że wolałby, aby matka już umarła. Niedługo później tak się stało, a Kousei załamał się. Przestał grać na fortepianie, nieustannie obwiniając się o śmierć matki.

        Na dwa lata życie Kouseia zatrzymało się w miejscu. Nie potrafił pójść dalej ani wrócić do fortepianu. Wszystko zmieniło się pewnego kwietniowego dnia, kiedy poznał Kaori Miyazono - wybuchową i wyjątkową skrzypaczkę, zakochaną w jego przyjacielu - Watarim. Kaori żyła po swojemu. Potrafiła w jednej chwili wybuchnąć płaczem, żeby za chwilę znów się śmiać. Była urocza, kiedy chciała, ale zmieniała się w zołzę, gdy coś jej nie pasowało. Miała dziecięcą duszę i kochała słodycze. Mówiła, co chciała, a przede wszystkim grała, jak chciała. Zupełnie nie trzymała się nut i reguł. Zmieniała tempo i dynamikę utworów, wprawiając słuchaczy w osłupienie. 

        Kiedy oglądałam ten serial po raz pierwszy, byłam zachwycona Kaori, między innymi tym, jak bardzo przypomina mnie z charakteru. Przede wszystkim jednak zauroczył mnie jej sposób postrzegania świata. Nie zależało jej na sławie, nie przejmowała się zdaniem innych. Pragnęła jedynie żyć tak, aby inni ją zapamiętali. Chciała, by jej muzyka została choć na chwilę w sercach słuchaczy. Kaori miała jednak pewien sekret, który świetnie ukrywała przez większość serialu. Dziewczynka była śmiertelnie chora. Nie zawsze robiła wszystko po swojego. Wcześniej była nieśmiała i wycofana. Dopiero gdy poznała prawdę, zaczęła żyć tak, jak naprawdę miała na to ochotę. 

        Większość ludzi nie docenia czasu, który dostaliśmy tutaj, na Ziemi. Zamartwiamy się z mniej lub bardziej ważnych powodów, chodzimy z głową utkwioną w telefonach, nasz świat jest szary, pełen stresu i pośpiechu. Często dopiero na koniec życia orientujemy się, jak mało czasu nam zostało i jak niewiele znaczenia mają te wszystkie dotychczasowe sprawy. Życie jest krótkie, zbyt krótkie. Jedyne, co możemy zrobić, to po prostu żyć. Żyć tak, jak tylko potrafimy.

        Kaori przymusiła Kouseia do akompaniowania jej na konkursie, czym ruszyła jego życie do przodu. Ich występ był jednocześnie okropny i niezapomniany. Gdy później wielokrotnie Kousei chciał się wycofać i przestać grać na fortepianie, Kaori zadawała mu jedno istotne pytanie:

-Myślisz, że uda Ci się zapomnieć?

        Miała rację. Gdy Arima zaczął znów grać, nie potrafił zapomnieć. Nie mógł zapomnieć o występie z Kaori, o błyskach świateł i oklaskach publiczności, o dźwięku fortepianu. Kaori też nie mogła. Wyznała, że nigdy nie zapomni, nawet gdy umrze. I poprosiła, by nie zapomniał o niej. To właśnie dla tego uczucia dziewczynka zdecydowała się poddać bardzo trudnej operacji, która była jedyną szansą przedłużenia jej życia.

        Myślisz, że uda Ci się zapomnieć? Nie wiem, kim jesteś, ale jeśli chociaż raz zrobiłeś/aś coś, co kochasz, nie zapomnisz. Jeśli poznałeś/aś kogoś, kogo kochasz, nie zapomnisz. Nie zapomnisz, choćbyś próbował zagłuszyć to w sobie na każdy możliwy sposób. Więc jeśli kiedyś poczułeś/aś coś takiego. Jeśli jest coś, o czym nie możesz zapomnieć, idź tam. To Twoja jedyna szansa, by uczynić swoje życie pełnym. To jedyna rzecz, o którą będziesz chciał walczyć. Tak, to ryzykowne, ale życie wymaga odwagi. Myślę, że warto. Bo nie zapomnisz.

 

Przesyłam link do przepięknego motywu, który powtarzał się przez cały serial.

 https://www.youtube.com/watch?v=CllT2SIw83Q

KOUSEI AND KAORI - Play Jigsaw Puzzle for free at Puzzle Factory

niedziela, 18 kwietnia 2021

Samoakceptacja

        Choć samoakceptacja powinna nam przychodzić dużo bardziej naturalnie niż akceptacja innych, zazwyczaj dzieje się zupełnie na odwrót. Akceptujemy chamskie zachowania znajomych ze szkoły, no bo zależy nam na ich dobrej opinii. Akceptujemy wizyty i rozmowy z różnymi krewnymi, choć za nimi nie przepadamy. No bo to przecież rodzina. Akceptujemy różne irytujące zachowania wokół nas, bo zależy nam na tych ludziach. Akceptujemy, kiedy nauczyciele są chamscy, bo nie mamy innego wyboru. Akceptujemy system edukacji taki, jaki jest, akceptujemy to, że czasem musimy robić coś ponad siły, że musimy się uczyć, choć nam się nie chce, bo wiemy, że bez wysiłku nie osiągniemy sukcesu. A jednak większość z nas nie potrafi zaakceptować samych siebie, czyli najbliższe nam osoby. Jak to możliwe?

        Zazwyczaj kryzys samoakceptacji przychodzi w okresie dorastania. Uzależniamy opinię o nas od opinii innych osób. To, co powie jakaś koleżanka w gniewie, przez całe lata może być dla nas piętnem. Jeśli ktoś był mało lubiany w szkole, potem pewnie trudno mu będzie uwierzyć w swoją wartość. A jednak, mimo że wszyscy wiemy, że nie akceptujemy siebie, nie zwracamy się z tym o pomoc. No bo po co? Przecież to nic takiego. Wyśmieją mnie. To tylko ja coś sobie wymyślam. Przejdzie mi. Znasz ten typ myślenia? Jeśli tak, musisz wiedzieć, że powinieneś/nnaś coś z tym zrobić.

        Nie jestem psychologiem, ale przez lata zmagałam się z niskim poczuciem własnej wartości i widziałam to u innych. Prawda jest taka, że nie ma na to jednej odpowiedzi. Akceptacja to nie jest stan, który kiedyś osiągniemy, jeśli staniemy się tego godni. Akceptacja to nieustanny proces. Nie da się jej osiągnąć i zachować na całe życie albo na jakiś czas. To nie dokument, który się wyrabia i jest ważny do pewnego momentu. To codzienna praca nad tym, aby się akceptować i kochać. Dlaczego to takie ważne? Bo jeśli siebie nie akceptujemy, próbujemy wyssać miłość od innych ludzi. Wierzymy, że ich zdanie, ich obecność jest w stanie zastąpić nam siebie. Że tylko zdanie innych o nas jest wyznacznikiem naszej wartości. Kiedy kochasz siebie, wiesz, że jesteś warty/a wszystkiego. A kiedy już to w sobie znajdujesz, jesteś w stanie dać to innym.

Kilka rad do tego, jak zacząć pracę nad samoakceptacją:

1. Wybacz sobie.

Wybacz sobie, że nie jesteś idealny/a, że masz wady, że sobie z czymś nie radzisz. Wybacz sobie popełnione błędy i rany. Wybacz sobie, że wciąż upadasz i wciąż potrzebujesz pomocy. Jesteś tylko człowiekiem. Nigdy nie staniesz się idealny.

2. Zaakceptuj to, że jesteś, jaki/a jesteś.

Masz taki kolor włosów jaki masz. Masz taką posturę ciała, głos, włosy i styl ubierania. Jesteś jaki/a jesteś. Masz taki a nie inny charakter. Takie wady i takie zalety. Coś Ci się może nie podobać, ale nie zmienisz tego, kim jesteś. Możesz tylko to zaakceptować.

3. Zmień w sobie to, czego nie potrafisz zaakceptować.

Zmiany są trudne, ale czasem potrzebne. Jeśli poczujesz się lepiej w innym kolorze włosów albo chciałbyś/abyś schudnąć, jeśli potrzebujesz zmienić swój styl albo popracować nad jakąś cechą charakteru, zrób to. Wszystko zależy od tego, jak się uprzesz i ile pracy w to włożysz. Czasem jednak akceptacja jest łatwiejsza niż zmiana.

4. Zobacz w sobie kogoś wartościowego.

Jesteś wartościowy/a, jedyny/a w swoim rodzaju. Spróbuj to zobaczyć. Spróbuj spojrzeć ponad swoimi wadami, urazami i okrutnymi myślami. Zobacz siebie naprawdę. A jeśli nie widzisz, spróbuj siebie odnaleźć. Myślę, że to jedyna droga, która może zaprowadzić Cię do pokochania siebie.

 

Oczywiście, jeśli potrzebujesz pomocy, powinieneś/nnaś skonsultować się z psychologiem. Opisałąm rzeczy, które mi pomagają zmieniać myślenie na swój temat, są jednak różne style terapii i na każdego działa co innego. Zachęcam Cię do nieustannej pracy nad sobą czy to w domu, czy na terapii.

Trzymajcie się pięknie! :) 

i.pinimg.com/originals/8c/d7/ca/8cd7ca3a56920e3...

niedziela, 21 marca 2021

Jeszcze będzie super

         Ostatnio obejrzałam niezwykły film "Prawie jak gwiazda rocka". Opowiada on o uzdolnionej nastolatce, która niestety nie ma łatwo w życiu. Jest bezdomna i razem z mamą mieszka w autobusie. Jej cały dobytek mieści się w plecaku, który zawsze ma ze sobą, tak jak swojego psiaka Bobbiego. Szkołę godzi z wolontariatem i pracą. 

        Pierwszym, co nasunęło mi się podczas oglądania, był jej niesamowity optymizm. Amber, bo tak ma na imię główna bohaterka, nie narzekała, jak beznadziejne ma życie, choć mogłaby. Spadało na nią nieszczęście za nieszczęściem. Mimo to zawsze była uśmiechnięta, pełna ciepła i życzliwości dla innych, troskliwa i przyjacielska. Zawsze patrzyła w przyszłość i wierzyła, że będzie dobrze. Nawet lepiej. Była pewna, że będzie super. Bo przecież po co się ograniczać?

       Choć Amber jest niesamowicie inspirującą postacią, to na czymś innym chciałabym się dzisiaj skupić. Dziewczyna przywykła do tego, że wszystkie sprawy załatwiała samodzielnie. Owszem, miała kilku zaufanych przyjaciół, ale nie zdradzała im całej prawdy. Musiała być ostrożna, bo gdyby ktoś się dowiedział o ich sytuacji, pewnie trafiłaby do opieki społecznej, a tego razem z mamą chciały uniknąć. Dlatego Amber nie przyjmowała żadnej pomocy ani materialnej, ani duchowej. Wciąż tylko dawała innym.

        Nastał jednak dzień, kiedy Amber straciła wszystko. Żeby uzbierać pieniądze na operację swojego psiaka, porzuciła swoje marzenia i pogrążając się w bólu, odcięła się od przyjaciół. Ci jednak nie zostawili jej, bo ją kochali. Urządzili zrzutkę na operację i wielką galę w szkole, na którą niemal siłą przyprowadzili Amber. Dzięki ich akcji dziewczyna nie tylko ocaliła pieska i mogła dalej spełniać marzenia, ale dostała ogromne wsparcie. Przyjaciele wywołali na jej twarzy uśmiech i sprawili, że znów poczuła się szczęśliwa. Znów uwierzyła, że nie jest sama. Kiedy Amber została zaproszona na scenę, powiedziała, że nie wie, jak odwdzięczy się za to wszystko, ale chyba nie musi. Po prostu przyjmie to za dar.

        Nauczyliśmy się, że wszystko kosztuje. Jeśli komuś pomożemy, chcemy, żeby w przyszłości on nam pomógł. Jeśli ktoś nam pomoże, czujemy wobec niego dług wdzięczności i chcemy go spłacić. Nikt nie lubi być dłużny. Dlaczego nie potrafimy już po prostu przyjmować darów? Czy to coś złego, że czasem nie jesteśmy w stanie się odwdzięczyć? A może nie musimy. 

        "Prawie jak gwiazda rocka" daje nam dwie lekcje. Po pierwsze, nie oczekujmy spłaty długów. Jeśli pomogłeś/aś przyjacielowi tylko po to, by stał się Twoim dłużnikiem, to nie jesteś jego przyjacielem. Prawdziwa miłość jest bezinteresowna. Więc uczmy się dawać za darmo. Druga rzecz. Uczmy się przyjmować pomoc. Ludzie potrzebują siebie nawzajem. Nawet najbardziej samodzielny i niezależny człowiek w którymś momencie będzie potrzebował wsparcia i bliskości. Pozwól swoim bliskim otoczyć się miłością, pozwól im pomóc. Jeśli cię kochają, nie będą oczekiwali spłaty. Po prostu przyjmij to jako dar. Zasługujesz na to. Każdy zasługuje.

 

Przesyłam jeszcze link do piosenki z filmu. Warto posłuchać. I oczywiście zachęcam do obejrzenia! :)

https://www.youtube.com/watch?v=2ZRzfqriGRg 

 Prawie jak gwiazda rocka - Matthew Quick | Książka w Lubimyczytac.pl -  Opinie, oceny, ceny

niedziela, 14 marca 2021

Każdego dnia znajdziesz siłę, by go przetrwać

         Ostatnio przypomniała mi się pewna biblijna historia. Działa się w czasach suszy, a jej bohaterką była uboga wdowa. Kiedy do jej domu przybył prorok Eliasz, kobieta nie miała już nic do jedzenia oprócz odrobiny mąki i oliwy. Prorok polecił jej zrobić z nich placek. Wdowa była przekonana, że to ostatni posiłek jej, syna i Eliasza. Prorok jednak zapewnił ją, że nie umrze z głodu. Następnego dnia kobieta znowu znalazła w kuchni trochę mąki i trochę oliwy. Akurat tyle, by przeżyć następny dzień. I ta sama sytuacja powtarzała się codziennie aż do zakończenia suszy. 

        Prędzej czy później w Twoim życiu rozpocznie się susza. Jeśli jesteś teraz w takim okresie, to doskonale wiesz, o czym mówię. Nie chodzi mi o głód czy katastrofę klimatyczną, ale o czas, kiedy nie wierzysz już, że kiedykolwiek będzie dobrze, kiedy nie masz sił i nie widzisz żadnej nadziei na przyszłość. Twoje siły każdego dnia będą się wyczerpywać aż w końcu nie zostanie już nic.

        Ludzie często mają pretensje, że ich problemy nie rozwiązują się z dnia na dzień. Że codziennie tkwią w tym samym bagnie, codziennie mają dość, codziennie nie widzą już lepszego jutra. Tak musi być. To susza, ona nie przechodzi z dnia na dzień. Gdyby tak było, nie docenialibyśmy czasu, który przychodzi po niej.

        Chciałabym, żebyś wiedział/a coś bardzo ważnego. Susza w końcu się skończy. Potrwa jakiś czas, ale nie wiecznie. A do tego czasu nie martw się, jak przeżyjesz kolejny dzień. Ile razy zasypiałam z myślą, że nie mam już siły i następnego dnia nie uda mi się wstać z łóżka. A jednak wstawałam. Nie jesteś sam. Wdowa myślała, że nikt się o nią nie zatroszczy, ale to u niej zatrzymał się prorok. Otoczył ją troską i pocieszył ją. Jak przyjaciel.

        Jeśli jesteś w trakcie suszy, pewnie w którymś momencie skończą Ci się siły. Ale to nie oznacza końca. Każdego dnia rano znajdziesz ich w sobie akurat tyle, by przeżyć kolejny dzień. Ani mniej, ani więcej. Wystarczająco. Musisz tylko zrobić dwie proste rzeczy: po pierwsze, uwierz, że tak się stanie; po drugie, nie zapomnij zajrzeć do kuchni. Przecież mąka i oliwa same do Ciebie nie przyjdą. Musisz po prostu wyjąć je z naczynia i zrobić z nich placek. Tak przetrwasz kolejny dzień i kolejny, i kolejny aż do zakończenia suszy. Wtedy niczego już Ci nie zabraknie. 

  Importance of the Lotus Flower in Chinese Culture