Jak pewnie dobrze wiecie, trwa już Wielki Post. Kiedyś za nim nie przepadałam. Nie podobało mi się, że nie można śpiewać alleluja, tańczyć i że trwa tak długo. Na szczęście z biegiem lat zmieniłam swoje nastawienie.
Tak naprawdę Wielki Post, to cudowny okres w roku. Chyba większość ludzi zadaje sobie pewien trud umartwienia, że np. nie będzie jeść słodyczy, pić alkoholu, co kto woli. Ale mało osób wypełnia to postanowienie w jakiejś intencji. O co chodzi? To umartwienie, ten trud można za kogoś ofiarować; za przyjaciół, rodzinę, w dowolnej intencji. I to jest piękne, że wypełnia się swoje postanowienie, a dodatkowo jest to forma modlitwy.
Druga rzecz, która sprawiła, że pokochałam Wielki Post jest taka, że człowiek na co dzień doświadcza mnóstwa różnych problemów, stresu. Nawet największemu optymiście będzie przykro, jeśli dostanie złą ocenę, albo wyleją go z pracy. A Wielki Post to okres, w którym można się od tego wszystkiego odseparować. Warto też pojechać na rekolekcje w jakieś cudowne miejsce. Ja byłam w tym roku w Krakowie. Te trzy dni skupienia dały mi tak dużo.
Podczas rekolekcji można się wyciszyć, zastanowić nad sobą, może dokonać jakiejś zmiany ku lepszemu. Oczywiście, jeśli nie da się pojechać na rekolekcje, warto pomodlić się tak mocno we własnym domu, w jego zaciszu z Ewangelią. Można też posłuchać jakichś internetowych rekolekcji. Serdecznie polecam kanał Langusta na palmie na YouTube. To kanał ojca Szustaka, który obecnie prowadzi rekolekcje wielkopostne "Jednym słowem". Bardzo je polecam. Są krótkie, a dużo dają. Często można się uśmiechnąć, zaśmiać. Naprawdę warto przeznaczyć te pięć minut, żeby nosić w sobie cały dzień myśl, która może da nam radość, pokój, pomoże.
A wiecie co? Wielki Post jest cały jeden jak wielka nadzieja! No przecież czekamy, czekamy i czekamy na to zmartwychwstanie. I to jest ta nadzieja, że Jezus zmartwychwstanie. I nie chodzi tylko o to, co się wydarzyło w I wieku ani o rezurekcję z samego rana. Chodzi o to, aby Jezus zmartwychwstał w nas i nam przyniósł wieczną radość i pokój w sercu! Więc żyjmy tą nadzieją, bo ona sprawi, że wspaniale przeżyjemy Wielki Post a na Wielkanoc będziemy po prostu promieniowali szczęściem!
Jest to blog o nadziei, miłości, wierze... właściwie o tym, co jest najważniejsze w życiu. Odwołuję się do książek, muzyki, filmów. Właściwie staram się we wszystkim znaleźć odrobinę nadziei i motywacji do działania. A przede wszystkim podnieść na duchu i pokazać, że zawsze jest nadzieja! :)
sobota, 27 lutego 2016
środa, 24 lutego 2016
Ludzka natura
Znalazłam kiedyś w internecie pewien obrazek. Przedstawiał małą dziewczynkę trzymającą małego misia. Obok niej był Jezus, który wyciągał do niej rękę z prośbą o oddanie zabawki. Mówił:
-Po prostu mi zaufaj.
Za to dziewczynka ze smutkiem i zwątpieniem odpowiadała:
-Ale Panie Jezu, to mój uluniony.
Mała jednak nie miała pojęcia, że Jezus trzymał za plecami takiego samego misia tylko trzy razy większego.
Obrazek spodobał mi się bardzo. idealnie odzwierciedla on ludzką naturę.
Czasem zdarza się tak, że Bóg nas o coś prosi. chce, byśmy Mu ofiarowali coś dla nas ważnego. Czujemy się wtedy pokrzywdzeni. jest nam przecież tak źle a Bóg nie dość, że nie pomaga, to jeszcze wymaga.
To teraz pomyślcie o tamtym obrazku. dziewczynka ma przed sobą dwa wybory:
1. Nie zaufa Jezusowi. Nie odda mu maleńkiego misia. Nie otrzyma wielkiego misia, ba, nawet nie będzie wiedziała o jego istnieniu.
2. Zaufa Jezusowi. Odda mu maleńkiego misia i jaka będzie jej radość, gdy otrzyma wielkiego misia.
Człowiek ma wolną wolę. Może nie ufać Jezusowi, ale wtedy dalej będzie tkwił w swoim smutku i problemach, nic się nie zmieni. A może też Mu zaufać i ofiarować coś, co wydaje mu się rzeczą ważną, ale potem będzie nieistotną, bo dostanie już coś o wiele lepszego i cenniejszego.
Bo tak działa Bóg; wymaga od człowieka czegoś minimalnego, żeby dać mu największe szczęście na świecie!
-Po prostu mi zaufaj.
Za to dziewczynka ze smutkiem i zwątpieniem odpowiadała:
-Ale Panie Jezu, to mój uluniony.
Mała jednak nie miała pojęcia, że Jezus trzymał za plecami takiego samego misia tylko trzy razy większego.
Obrazek spodobał mi się bardzo. idealnie odzwierciedla on ludzką naturę.
Czasem zdarza się tak, że Bóg nas o coś prosi. chce, byśmy Mu ofiarowali coś dla nas ważnego. Czujemy się wtedy pokrzywdzeni. jest nam przecież tak źle a Bóg nie dość, że nie pomaga, to jeszcze wymaga.
To teraz pomyślcie o tamtym obrazku. dziewczynka ma przed sobą dwa wybory:
1. Nie zaufa Jezusowi. Nie odda mu maleńkiego misia. Nie otrzyma wielkiego misia, ba, nawet nie będzie wiedziała o jego istnieniu.
2. Zaufa Jezusowi. Odda mu maleńkiego misia i jaka będzie jej radość, gdy otrzyma wielkiego misia.
Człowiek ma wolną wolę. Może nie ufać Jezusowi, ale wtedy dalej będzie tkwił w swoim smutku i problemach, nic się nie zmieni. A może też Mu zaufać i ofiarować coś, co wydaje mu się rzeczą ważną, ale potem będzie nieistotną, bo dostanie już coś o wiele lepszego i cenniejszego.
Bo tak działa Bóg; wymaga od człowieka czegoś minimalnego, żeby dać mu największe szczęście na świecie!
Cześć!
Cześć, jestem Kinga. Kocham pisać i do tego chcę się podzielić wielką radością, którą mam w sobie i dlatego założyłam tego bloga. chciałabym dawać w nim wam duże dawki nadziei. Mam nadzieję, że stanie się on czymś więcej dla was, może da wam chwilkę szczęścia. bardzo na to liczę. miłego czytania!
Subskrybuj:
Posty (Atom)